czwartek, 3 listopada 2011
damulka w kąpieli
Poznajcie Lucy i moje ostatnie wyszywanko, do pary będzie jeszcze Ludmiła, której przyjdzie jeszcze ciut poczekać, bo wolny międzyczas zabiera mi to
Nie jest to super ekstra machina, kawy nie robi, krawatów nie wiąże, ale dla absolutnej nowicjuszki jak ja to wystarczy. Pamiętam, że daaawno temu kiedy mama uczyła mnie szydełkować i drutować, to chciała zapoznać mnie z maszyną, ale ja schizowałam, że mi wciągnie palce. 8-)
Ale co się odwlecze to nie uciecze
Na szczęście mój wszechstronnie uzdolniony Gri, nie tylko złożył to do kupy, ale jeszcze uczy mnie szyć....sam nauczył się kiedy parę lat temu pracował w ...garażu...i naprawiał tapicerki samchodowe :)
Jest już pierwsza ofiara, jeden z zająców małej miał różowe wdzianko, a tacie zającowi wiadomo ten kolor nie leży. Rękaw od starej cieniaszki ( to taka koszulka jaką noszą wojskowi spadochroniarze na wschodzie) i wuala zając już zmężniał.
To już nasze tegoroczne Halloween.
Zupełnie się tu nie czuje, że na następny dzień jest święto
Zmarłych
Pin It
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz